Islandia nieodmiennie fascynuje chyba wszystkich podróżników (i nie tylko). Kraina elfów, baśniowych krajobrazów i gejzerów rozpala wyobraźnię tych, dla których słowo „egzotyka” nie oznacza jedynie słonecznych plaż. Każdemu, kto rozważa wyjazd do tego, niedalekiego przecież, specyficznego raju na ziemi polecamy przewodnik – nieprzewodnik Rekin i baran.
Marta i Adam Biernat, Rekin i baran (Wydawnictwo Poznańskie, 2017)
Marta Biernat, blogerka spędzająca rokrocznie sześć miesięcy w tym niezwykłym kraju opisuje go z pasją, radością i pewną dozą egzaltacji, które udzielają się czytelnikowi od pierwszej strony. To taki typ wypowiedzi, który urzeka bądź odpycha, ale nie pozostawia obojętnym wobec treści. Swobodna opowieść o różnicach kulturowych, które budzą niedowierzanie albo wywołują uśmiech na twarzy. Wszystko to zyskało bogatą oprawę – klimatyczne zdjęcia Adama Biernata oczarowują nieprzekonanych i oddają fragment islandzkiej magii.
Islandczycy Islandią się nie dziwią, my – a i owszem
Rekin i baran to rodzaj swobodnej wypowiedzi, soczystej opowieści. Czego tu nie ma… są i wyimki historyczne, i kulinaria (z marynowanym rekinem na czele i daniami wegeteriańskimi, za które uważa się także te z kurczakiem), i uwagi o charakterze parentingowym (czyli na przykład: jak hartuje się dzieci i dlaczego turyści wszczynają wówczas alarm), i historia znanych na całym świecie swetrów z wełny owczej. Autorka przytacza mnóstwo anegdot, na przykład związanych z Georgem Bushem, który rozsmakował się w lokalnym produkcie i połowach łososia, albo o zawrotnej karierze polskiego Prince Polo, bez którego Islandczycy nie wyobrażali sobie życia w czasie stanu wojennego.
Ogromną część książki stanowią opisy mentalności Islandczyków:
Za omyłkę i niestawienie się w umówionym terminie nie będą na nas czekały przepraszające telefony czy też wiadomości pełne skruchy. Wedle Islandczyków takie sytuacje nie wymagają najmniejszego wyjaśnienia. Jak gdyby nigdy nic, nasi znajomi odezwą się zapewne po tygodniu i nawet nie pamiętając o niechlubnym incydencie, zaczną nas namawiać na kolejne spotkanie, gdyż to niewyobrażalne, iż nie widzieliśmy się z nimi tak długo. [s. 72]
Dowiemy się też, dlaczego słowo „przepraszam” jest właściwie bezużyteczne i dlaczego wszyscy na siebie krzyczą.
I tak strona za stroną, anegdota za anegdotą dajemy się wciągnąć kolejnym historiom. Ten subiektywny przewodnik – nieprzewodnik prowadzi nas przez znane autorce rewiry dostarczając sporej dawki dobrej zabawy doprawiając całość sosem niewyobrażalnych czasem różnic kulturowych. Momentami zastanowimy się nawet: czy to w ogóle możliwe? No cóż, nie sposób odpowiedzieć bez przeczytania całości.
(źródło: kreatywna.pl)