Katarzyna Berenika Miszczuk, autorka kilkunastu bestsellerowych książek, zaprasza do magiczno-słowiańskiego świata Bielin w pierwszym tomie serii dla dzieci „Klub kwiatu paproci”. To będzie niezwykła przygoda dla całej rodziny!
„Tajemnica domu w Bielinach to mądra opowieść dla całej rodziny i magiczna przygoda pełna słowiańskich legend, która mnie oczarowała.” - Brandon Mull, autor serii „Baśniobór” i „Smocza Straż”
W życie rodzeństwa Lipowskich – Bogusi, Leszka, Tosi i Dąbrówki – bez zaproszenia wkracza ZMIANA. Muszą zostawić rodzinną Warszawę i przeprowadzić się do Bielin. Rodzice wywrócili ich życie do góry nogami, kiedy podjęli decyzję o ROZWODZIE. Zmianom nie ma końca, bo zamieszkują w wielkim domu ciotki Mirki, w młodości szeptuchy, teraz schorowanej staruszki, która w dodatku z każdym dniem wydaje się tracić coraz bardziej kontakt z rzeczywistością, a w cichych rozmowach pojawia się słowo ALZHEIMER.
Wychowane w stolicy dzieci na wsi poznają inny świat – starych wierzeń, szeptuch, bóstw i demonów. Czy to tylko SŁOWIAŃSKIE LEGENDY, czy może na własnej skórze młodzi Lipowscy przekonają się, że to nie zapomniane zabobony, ale prawda.
Ciepła, zabawna, pełna magii i empatii historia, która wciągnie Wasze dzieciaki w świat słowiańskich mitów i zawładnie ich wyobraźnią. To historia, do której zechcą wracać i która będzie ich bawić i uczyć. A jeśli znacie i kochacie serię „Kwiat paproci”, to „Tajemnica domu w Bielinach” będzie również dla Was idealnym uzupełnieniem fantastycznego świata Katarzyny Bereniki Miszczuk.
Autorka: Katarzyna Berenika Miszczuk
Data premiery: 24 listopada 2021
Wydawnictwo: Wilga
Katarzyna Berenika Miszczuk z wykształcenia jest lekarką. To wszechstronna pisarka, której znakiem rozpoznawczym jest nieoczywista mieszanka literackich światów niezmiennie doprawiona dużą dawką humoru. Ma w swoim dorobku kilkanaście książek. Największe uznanie czytelników przyniosła jej seria diabelsko-anielska: Ja, diablica (2010), Ja, anielica (2011) oraz Ja, potępiona (2012). Na słowiański cykl Kwiat paproci składają się: Szeptucha (2016, Książka Roku 2016 w plebiscycie portalu lubimyczytac.pl), Noc Kupały, Żerca (2017, Książka Roku 2017 lubimyczytac.pl), Przesilenie (2018, Książka Roku 2018 lubimyczytac.pl) oraz Jaga (2019, Książka Roku 2019 lubimyczytac.pl). W 2017 powieścią Obsesja autorka rozpoczęła kolejny cykl W lekarskim fartuchu. Rok później ukazała się jej kontynuacja – Paranoja. W 2020 r. opublikowała komedię kryminalną Ja cię kocham, a ty miau. Druga Szansa stała się inspiracją dla serialu Netflixa pod tytułem Otwórz oczy. Tajemnica domu w Bielinach to jej debiut na polu literatury dla dzieci.
Fragment
Ze wstępu
Droga Czytelniczko, drogi Czytelniku – wiem, że Wasza wyobraźnia nie ma granic. W związku z tym, spróbujmy teraz stworzyć w niej całkowicie nowy świat!
Wyobraźcie sobie, że współczesna Polska wygląda nieco inaczej. Już nie jest Polską, a Królestwem Polskim, ponieważ wiele wieków temu nasz władca Mieszko I nigdy nie przyjął chrztu. Przez to mieszkańcy naszego kraju ciągle wierzą w starych słowiańskich bogów takich jak Świętowit, Weles, czy Mokosz, a słowiańskie demony nadal można zobaczyć kątem oka albo spotkać w głębi lasu. Poza tym zamiast do lekarza niektórzy wybierają się do mądrej Baby, czyli szeptuchy. A szeptucha oprócz lekarstw pomoże także magicznymi ziołami, czy sprytnym zaklęciem. Zamiast Bożego Narodzenia mieszkańcy Królestwa Polskiego obchodzą Szczodre Gody. Malują jajka z okazji Jarego Święta, a nie Wielkanocy. Groby bliskich odwiedzają podczas Dziadów, które są słowiańskim Świętem Zmarłych. A miłości szukają w czerwcu podczas Nocy Kupały, a nie w lutowe, zimne Walentynki.
Czytelnicy, jesteście gotowi na przygody? Wyobraziliście sobie już Królestwo Polskie? Jeśli tak, to podążajcie za Bogusią, Leszkiem, Tosią i Dąbrówką, zwariowanym rodzeństwem, które na własnej skórze przekona się, że świat dookoła nas skrywa mnóstwo tajemnic i magii.
Katarzyna Berenika Miszczuk
Fragment:
Stało się to, czego Basia obawiała się najbardziej. Wyjazd nad morze nie doszedł w ogóle do skutku. Okazało się, że całe wakacje spędzą u cioci Bogny, w jej domu, pod lasem, na samym końcu niewielkiej wsi o nazwie Bieliny. Leszek zdołał znaleźć ją na mapie w internecie. Wieś znajdowała się niedaleko Kielc, tuż obok Świętokrzyskiego Parku Narodowego i Łysej Góry.
Po pewnym czasie okazało się także, ku zgrozie dzieci, że najprawdopodobniej spędzą tam nie tylko wakacje.
Sześcioosobowy ford był zapchany do granic możliwości. Każdy członek rodziny siedział przypięty pasem na swoim miejscu, a wszelka wolna przestrzeń zapchana była pakunkami. Wiernego towarzysza rodziny, kremowego spaniela o imieniu Wafel, mama przypięła i usadziła na podłodze przed przednim siedzeniem. Miał tam położony koc i ulubioną zabawkę do gryzienia. Za samochodem, podskakiwała na wybojach mała przyczepka zapełniona walizkami i kartonami.
- Będzie bardzo fajnie, zobaczycie! – przekonywała po drodze swoje dzieci. – To prawdziwa przygoda!
Najbardziej skrzywdzona wyjazdem Bogusia nie odpowiedziała. Nie miała ochoty przeprowadzać się na wieś. Nie chciała zostawiać w Warszawie wszystkich swoich koleżanek. Obraziła się na rodziców i obiecała sobie, że przez całe wakacje się do nich nie odezwie. Mamę miała na miejscu, więc zamierzała ją ostentacyjnie ignorować. Z kolei gdyby tata zadzwonił, to zdecydowała się odrzucać wszystkie połączenia, albo prychać z pogardą w słuchawkę. Jeszcze nie zdecydowała, co byłoby lepsze.
- Ciocia naprawdę nie może poradzić sobie sama? – zapytał Leszek. – Do tej pory sobie radziła.
- Jest jej bardzo ciężko. Pomagali jej sąsiedzi, ale ile można wymagać od obcych ludzi. Rodzina to zawsze rodzina. Słuchajcie jesteśmy jej to winni. Ciocia niedawno spisała testament.
Siedząca za fotelem kierowcy Bogusia nadstawiła ucha.
- Dom na wsi, podobno niedawno został wyremontowany, do tego pola, kawał lasu. To jak wygrana na loterii – zachwalała mama. – Ciocia chce nam to wszystko oddać. W zamian prosi, żebyśmy się do niej wprowadzili. Dzieciaki, damy sobie radę. Ja mogę pracować zdalnie. Raz na jakiś czas będziemy musieli wrócić do Warszawy podpisać trochę dokumentów, odwiedzić stare śmieci, a tak to pełna sielanka. Życie na wsi, to będzie prawdziwa przygoda. Pomyślcie o tym ile tam będzie miejsca! Każde z Was dostanie swój pokój, będzie ogród. Poza tym z daleka od warszawskich spalin i smogu na pewno wszyscy będziemy dużo zdrowsi.
W Bogusi się zagotowało. Ona w żadnym razie nie chciała mieszkać na wsi, ale jej oczywiście nikt nie zapytał o zdanie. Poza tym dobrze wiedziała, że mama nie mówi całej prawdy. Nie było już „starych śmieci”, do których mogliby wrócić. Rodzice sprzedali ich mieszkanie. Tata przeprowadził się do nowego lokum, a także do nowej rodziny. A oni mieli wyjechać do cioci.
Na zawsze.
Zerknęła na młodsze rodzeństwo, które chyba nie do końca zdawało się rozumieć powagę sytuacji. Ona natomiast doskonale wiedziała, czym jest rozwód rodziców. Szybko odwróciła się do okna, żeby nikt nie zobaczył jej łez. Miała żal do rodziców, że się rozstali. Do mamy, że postanowiła wyjechać i do taty, że założył sobie nową rodzinę. Zupełnie jakby ta stara już mu nie wystarczała.
Jakby Bogusia nie była mu już potrzebna.
- Śpiewamy? – zawołała wesoło mama i zaintonowała jedną ze znanych dzieciakom piosenek.
Młodsze rodzeństwo ochoczo przyłączyło się do zabawy. Bogusia odchrząknęła i też zaczęła mruczeć pod nosem. Lubiła piosenkę o zakochanej rusałce.
Po jakimś czasie droga do Bielin coraz bardziej zaczęła się wszystkim dłużyć. Za szybami samochodu widać było tylko niekończące się pola uprawne i sady, które niespodziewanie ustąpiły pod naporem lasu. Nagle zrobiło się ciemniej. Bogusia zafascynowana wpatrywała się w gąszcz roślin. W którymś momencie minęli znak drogowy ostrzegający przed jeleniami, które mogą wchodzić na szosę.
- Jaki dziwny las! – zawołał Leszek. – Taki ciemny!
- Jesteśmy już blisko – stwierdziła mama. – To chyba puszcza w pobliżu Bielin. Ciągnie się aż do Łysej Góry. Podobno we wszystkie święta spotykają się tam okoliczne szeptuchy i wróżowie.
- Wyjaśnijcie mi jeszcze raz kim w zasadzie są te szeptuchy – poprosiła Tosia. – Już wiem, że mówią ludziom o zabobonach. A co jeszcze robią?
- W Warszawie się u nich nie leczyliśmy, bo chodziliśmy do lekarza – pospieszył jej z wyjaśnieniem starszy brat. – Szeptuchy to takie jakby lekarki, tylko na wsi.
- Nie tylko lekarki – dodała Bogusia i złowieszczo zniżyła głos. – Podobno umieją też czarować i rzucać klątwy!
- Naprawdę? – pisnęła Tosia.
- Nie – odpowiedział Leszek i karcącym wzrokiem spojrzał na Bogusię. – Szeptuchy to bardzo miłe panie. To lekarki.