Alfred Hitchcock miał swoje muzy: Grace Kelly, Kim Novak, Ingrid Bergman oraz Tippi Hedren, którą zaangażował do głównej roli w „Ptakach”. Na planie filmowym musiała odpierać nie tylko brutalne ataki żywych mew i wron, które dziobały ją do krwi, ale i umizgi słynnego reżysera.
Relację z nim wspomina z wdzięcznością i obrzydzeniem zarazem, a zdecydowała się opowiedzieć o niej po wielu latach od jego śmierci. W dobie ruchu #MeToo, który przedefiniował podejście do przemocy seksualnej, film „Tippi Hedren i dzikie zwierzęta” jest ważnym głosem w walce o podmiotowe traktowanie kobiet. Można go obejrzeć na bezpłatnej platformie streamingowej ARTE.tv pod linkiem https://www.arte.tv/pl/videos/
Tippi Hedren prywatnie jest matką Melanie Griffith i babką Dakoty Johnson. W latach 60. zyskała sławę dzięki głównym rolom w filmach „Ptaki” i „Marnie” Alfreda Hitchcocka. Reżyser zobaczył ją przypadkowo w reklamie telewizyjnej, w której zauroczyła go swoją elegancją, poczuciem stylu, pewnością siebie, niezależnością i urodą. Zaprosił ją na skandalicznie drogie zdjęcia próbne, podczas których przetestował jej zdolności aktorskie i zaangażował do filmu.
- To była ciężka, ale fascynująca praca, która mnie bardzo cieszyła, i której bardzo potrzebowałam. Hitchcock był nie tylko reżyserem, ale i nauczycielem aktorstwa, co było wspaniałe. Nie było lepszego nauczyciela - wspomina Tippi Hedren. Hitchcock nie tylko pomógł jej stworzyć postać Melanie Daniels, ale uformował ją na idealną „blondynkę Hitchcocka” - niedostępną i pożądaną, w typie kobiet, które lubił…
Hitchcock szybko zaczął mieć obsesję na punkcie Tippi Hedren. W tamtym okresie kontrolował całe jej życie zawodowe i prywatne. Poprosił nawet kostiumografkę o zaprojektowanie jej prywatnych strojów do noszenia poza ekranem. - Nie mogłam nie dostrzec, że wciąż się na mnie gapił. Nieważne, gdzie był i co robił, nawet jeśli rozmawiał z grupą ludzi po drugiej stronie planu, jego oczy wpatrywały się we mnie - dodaje aktorka.
Sytuacja się skomplikowała, bo miał wobec niej złe zamiary. Odgrywał Pigmaliona i z idealnej, pięknej kobiety chciał ulepić aktorkę, którą mógłby wykorzystać jako narzędzie swojego pożądania. W filmie sugerował, że to Melanie, grana przez Tippi, przyciąga ptaki nad Bodega Bay. To ona jest niebezpieczna, bo jest pewną siebie, pełną wewnętrznej siły kobietą, więc musi zostać za to ukarana. To była podstawowa dynamika ich relacji i powód, dla którego stała się groźna dla nich obojga. - Nigdy nie podam szczegółów, ale nagle mnie chwycił i zaczął dotykać. To było seksualne, perwersyjne i okropne. Nie mogłam być bardziej zszokowana i pełna obrzydzenia – mówi Tippi.
Na dodatek na planie musiała cierpliwie znosić brutalne ataki sztucznych i żywych mew i wron. Po scenie, w której ptaki atakują ją w budce telefonicznej, lekarz całe popołudnie wyjmował odłamki szkła z jej twarzy. Podczas kręcenia zakończenia filmu, treserzy przez tydzień rzucali w nią żywymi i rozwrzeszczanymi ptakami, które dziobały ją do krwi. Za tę rolę otrzymała Złoty Glob i kolejny angaż w psychodramie „Marnie” – opowieści o obsesji seksualnej, dominacji i kontroli. Zagrała kleptomankę okradającą swych szefów, zgwałconą przez swego męża podczas nocy poślubnej. Podobno była to skrywana fantazja Alfreda Hitchcocka…
Zawsze, gdy Hitchcock zachowywał się wobec niej nieodpowiednio, Tippi mówiła „nie”. Ostatecznie postanowiła zakończyć z nim współpracę w 1964 roku, ale zapłaciła za to wysoką cenę. Podpisała kontakt, na mocy którego przez 3 lata nie mogła zagrać w żadnym filmie. Dokument „Tippi Hedren i dzikie zwierzęta” jest dostępny do 17 października.