Kevin Costner, który choć nie od dziś uchodzi za bożyszcze kobiet i jednego z najseksowniejszych mężczyzn na świecie, to w przyszłym roku skończy… 70 lat! Co jeszcze o nim wiemy?
Filmowe początki w branży erotycznej
Kevin Costner przyszedł na świat 18 stycznia 1955 roku w kalifornijskim Lynwood. To może zaskakiwać, ale późniejszy właściciel osobistej gwiazdy w hollywoodzkiej Alei Gwiazd nie planował wiązać swojego życia z aktorstwem. Wprost przeciwnie. Gdy w 1978 roku otrzymał dyplom ukończenia California State University w Fullerton na wydziale biznesu i marketingu, podjął pracę w wyuczonym zawodzie. Potem zatrudnił się kolejno jako: kierowca ciężarówki, nurek i przewodnik wycieczek. Ale długo tym zajęciom nie pozostał wierny. Pewne spotkanie przesądziło o jego przyszłości.
Gwiazdor zmienił swoją optykę zawodową i życiową, gdy w 1979 roku w samolocie poznał i uciął sobie pogawędkę z wybitnym aktorem, Richardem Burtonem. To pod jego wpływem postanowił przenieść się do Hollywood, by szukać szczęścia w branży filmowej. A początki nie były dla Costnera tak łatwe, jakby oczekiwał. Jedyne role, jakie mu proponowano, to były kreacje w… filmach erotycznych! To się zmieniło, gdy w 1985 roku dołączył do obsady westernu „Silverado”.
Po udziale w tej produkcji Kevin Costner mógł już przebierać w ofertach i stawiać swoje warunki.
Najwybitniejsze kreacje
Kevin Costner ma na swoim koncie niemal 60 ról w filmach i serialach, także kilka prestiżowych nagród, w tym dwie statuetki Oscara przyznane w 1991 roku za „Tańczącego z wilkami” (reżyseria i najlepszy film – przyp. aut.) oraz Srebrnego Niedźwiedzia na Festiwalu Filmowym w Berlinie za główną rolę we wspomnianym westernie. Do tego dodajmy ubiegłorocznego Złotego Globa za rolę w serialu „Yellowstone”, którą udowodnił, że nadal jest topowym aktorem.
Ale to nie wszystkie wybitne produkcje, w których wziął udział, a które już dały mu filmową nieśmiertelność. Warto dodać jego wybitne kreacje w: „Wodnym świecie” z 1995 roku, który kosztował aż 175 mln dolarów, „Wyatt Earp” (1994), „Bodyguardzie” (1992), „JFK” (1991), „Człowieku ze stali” (2013), „Grze o wszystko” (2017), czy „Prawie krwi” (2020). Jednak żadna z wymienionych produkcji nie kosztowała go tyle wyrzeczeń, co seria „Horyzont”, która niewątpliwie zasługuje na miano dzieła jego życia.
Zanim przejdziemy do poznania okoliczności związanych z realizacją tego ambitnego projektu, przypomnijmy, jaka jest jego treść.
„Horyzont. Rozdział 1” – o czym opowiada?
Pierwsza odsłona dzieła życia Kevina Costnera to historia o tym, jak tysiące marzycieli, poszukiwaczy lepszego jutra, przemierzają bezkresne terytoria Stanów Zjednoczonych z nadzieją na znalezienie swojego miejsca na Ziemi. Narażeni na ataki rdzennych mieszkańców, broniących swojej ziemi i napaści bandytów szukających łatwego łupu, mierzą się z własnymi słabościami i gniewem natury w drodze ku wymarzonemu celowi. W kraju rozdartym krwawą wojną secesyjną krzyżują się losy szlachetnych i podłych, silnych i słabych, odważnych i tchórzy. Tylko nieliczni z nich dotrą do szczęśliwego kresu tej wielkiej wędrówki.
W „Horyzont. Rozdział 1” obok Costnera wystąpili, m. in.: Sienna Miller, Sam Worthington, Giovanni Ribisi czy Jamie Bower.
„Horyzont. Rozdział 1” – projekt życia
Wiadomo już, że realizacja serii „Horyzont” od początku spędzała Costnerowi sen z powiek. Chociaż w żadnym momencie ten wybitny aktor i reżyser nie zwątpił w siebie, ani w swoje dzieło. Aby sfinansować wymarzony projekt Costner wyłożył z własnej kieszeni aż 38 mln dolarów z założonych 100 mln USD. Chcąc dopiąć budżet zastawił też swoją posiadłość nad oceanem w Santa Barbara, wartą 50 mln.
Jak podał „The Hollywood Reporter”, Costner chciałby serią „Horyzont” zostawić po sobie coś więcej niż majątek. Zwłaszcza, że zapewnił już rodzinie byt i dlatego mógł sobie pozwolić na to, by „szarpnąć” się na tak poważne filmowe przedsięwzięcie.
– Nie chcę, aby te wszystkie rzeczy, które posiadam, czy to pieniądze, czy nieruchomości, były same w sobie dla mnie tak ważne, że nie mógłbym myśleć o tym, co chcę zrobić w życiu – wyznał w rozmowie z „The Hollywood Reporter”.
Co ciekawe, Kevin Costner lubi zaskakiwać swoich wielbicieli ujawniając czasem nieco szokujące ciekawostki z planów zdjęciowych sprzed lat. Jedna z nich dotyczy, np. plakatu do „Bodyguarda”.
Dublerka?
W latach 90. Film „Bodyguard” podbił serca widzów na całym świecie. Kilka lat temu Costner postanowił ujawnić pewną tajemnicę z planu zdjęciowego. Otóż film promował plakat, na którym aktor niesie na rękach postać graną przez Whitney Houston. Okazuje się, że to wcale nie była ona!
Jak powiedział w rozmowie z „Entertainment Weekly”: - To nie była Whitney. Pojechała już do domu, kiedy robiliśmy to zdjęcie. To była jej dublerka i schowała głowę w moich ramionach, co akurat było odpowiednie (…) Producentom nie podało się, że nie było widać twarzy piosenkarki. W końcu dali się przekonać i zdjęcie trafiło na plakat.
Mimo wspomnianych filmowych wyzwań warto też dodać, że Kevin Costner znajduje czas na drugą swoją wielką pasję. Jest nią muzyka.
Gitarzysta i wokalista
W 2007 Kevin Costner założył zespół muzyczny grający rocka z elementami country, który nazwał „Kevin Costner & Modern West”. W tej formacji śpiewa i gra na gitarze. I to z sukcesami.
Formacja ma na swoim koncie aż cztery albumy studyjne: „Untold Truths”, który powstał w 2008 roku, „Turn It On” z 2010 roku I „From Where I Stand” (2011) oraz „Famous for Killing Each Other” (2012).
Życie rodzinne
Kevin Costner może też się pochwalić barwnym życiem miłosnym, a także siedmiorgiem dzieci!
Od marca 1978 roku do grudnia 1994 roku był żonaty z Cindy Silvą, z którą ma dwie córki – 40-letnią dziś Annie i Lily (38 l.) oraz syna 36-letniego Joego. Potem przez niespełna dwa lata był z Bridget Rooney, z która ma syna Liama (28 l.). Natomiast 25 września 2004 roku poślubił projektantkę mody Christine Baumgartner, z którą ma dwóch synów: Caydena Wyatta (17 l.), Hayesa Logana (15 l.) oraz córkę Grace. Należy jednak dodać, że i ten związek nie przetrwał próby czasu. W ubiegłym roku Baumgartner złożyła pozew o rozwód.
„Z wielkim smutkiem zaszły okoliczności, na które nie miał wpływu, a które spowodowały, że pan Costner musiał uczestniczyć w postępowaniu o rozwiązanie małżeństwa. Prosimy, aby prywatność jego, Christine i ich dzieci była uszanowana w tym trudnym czasie" – czytamy w oświadczeniu przesłanym do prasy.
Co ciekawe, nie tylko ze wspomnianymi kobietami plotkarskie media łączyły Costnera. Lista jego podbojów jest znacznie dłuższa.
Skandale, romanse, plotki
Sugerowano, że Costner miał romans z… księżną Dianą, z którą spotkał się na początku lat 90. W rozmowie z „People”, opowiedział, jak wyglądało jego pierwsze spotkanie z księżną Di.
– To było takie słodkie. Sara [Ferguson – przyp. red.] wszystko zorganizowała. Była bardzo fajna... mogła przecież powiedzieć: „Cóż, ja też jestem księżniczką. A co ze mną?". W ogóle tego nie zrobiła. Diana i ja zaczęliśmy rozmawiać – powiedział. Później spotkał się też z księciem Williamem. Syn księżnej nawiązał do zdarzenia sprzed lat. – Podszedł i uścisnęliśmy sobie dłonie... Pierwsze zdanie, jakie padło z jego ust brzmiało: „Wiesz, moja mama trochę cię polubiła" – wspominał Costner w wywiadzie dla „People”.
Jakiś czas temu gruchnęła wiadomość, że Kevin Costner ma romans z piosenkarką Jewel. W wywiadzie dla Howarda Sterna aktor wyjaśnił, że łączy ich jedynie przyjaźń. Skąd wzięły się te plotki? Jak podał w trakcie rozmowy z magazynem, „Stern”, sugestie, że łączy go coś z Jewel wzięły się stąd, że Costner, wraz z nią i Emmą Watson zostali zaproszeni przez Richarda Bransona na jego wyspę Necker. Costner stwierdził potem, że i owszem często w trakcie tego wyjazdu rozmawiali, ale do niczego między nimi nie doszło. – Jewel i ja jesteśmy przyjaciółmi. Nigdy nie chodziliśmy na randki. Ona jest wyjątkowa, i nie chcę, żeby te plotki zrujnowały naszą przyjaźń, bo właśnie to nas łączy (…) Prawdą natomiast jest to, że ją podziwiam. Do tego jest piękna i mądra – wyjaśnił Kevin Costner.
W innej rozmowie dodał jeszcze, że znowu się zakochał! Ale tym razem nie chodzi o kolejną wybrankę. Kto zatem skradł jego serce?
– Mam przyjaciela, ma na imię Bob (…) Tak nazwałem swojego psa. Ale kiedy jest grzeczny, to wołam na niego Bobby. Chociaż to dobry pies i bardzo cichy. Nigdy mi w niczym nie przeszkadza – powiedział ze śmiechem w trakcie programu rozrywkowego Jimmy’ego Fallona.