Wyprawa do największego międzynarodowego regionu narciarskiego na świecie to dobra okazja by pojeździć na nartach w Szwajcarii, ale nie płacić za to wyjątkowo drogimi frankami.
Les Portes du Soleil Bramy Słońca to nazwa jak najbardziej trafna - w tym największym na świecie międzynarodowym obszarze narciarstwa piękna pogoda to rzecz oczywista, a skąpane w słońcu majestatyczne Dens du Midi (Zęby Południa, 3257 m npm) i najwyższy szczyt Alp - Mont Blanc to nic nadzwyczajnego.
Bramy Słońca przypadną do gustu tym narciarzom, którym imponuje długość tras narciarskich, a równocześnie cenią sobie spędzenie wakacji w kameralnych alpejskich miasteczkach czy wioskach, w których oprócz narciarzy żyją zwyczajni mieszkańcy. Tych najlepiej szukać po szwajcarskiej stronie: Morgins, Torgon, Champoussin, Les Crossets i Champery, które rozlokowały się w cieniu potężnych Zębów Południa. To miejscowości, w których jak ognia wystrzegano się specjalności francuskich "Stacji z probówki"- olbrzymich betonowych blokowisk zbudowanych wprost na stokach.
Szwajcaria od francuskiego Avoriaz, gdzie rezydencje, położone tuż nad kilkusetmetrową przepaścią, przypominają piramidy Majów, jest na odległość dwóch, góra trzech wyciągów. To wystarczy by przedostać się na stoki schodzące do Champery, Torgon i Morgins. Zwłaszcza przed południem, na szwajcarską stronę ciągną prawdziwe pielgrzymki. Tu bowiem stoki o wschodniej ekspozycji zapewniają możliwość opalania się już od rana a szukającym mocnych wrażeń narciarzom i snowboardzistom niezłą jazdę po stromych nartostradach i ekstremalnych wrażeń poza trasami. Na stokach schodzących do Champery znajduje się trzydziestokilkumetrowa skałka, z której śmiałkowie wykonują najdłuższe na świecie skoki oraz słynna "Szwajcarska Ściana", czyli najdłuższy i najbardziej stromy w Europie stok Chavanette, na którym co roku mają miejsce próby bicia rekordu prędkości w zjeździe. Oprócz tego, rzecz jasna, po szwajcarskiej stronie nie brak tras, na których nawet dla mało wprawnego narciarza jazda będzie przez cały czas przyjemnością, a nie walką o życie.
Swego rodzaju średnią arytmetyczną Bram Słońca pod względem rodzajów tras narciarskich jak i pod względem pogodowym jest Chatel, leżące w samym sercu regionu. Słoneczne dni są tu rzeczą oczywistą a pochmurne dni w lutym i w marcu takim wydarzeniem jak opady śniegu w Sudanie. O śnieg jednak nie ma się co martwić - tak jak w innych francuskich stacjach, stoki są intensywnie dośnieżane. Nic dziwnego, że do słonecznego Chatel z zasnutych mgłą Wysp Brytyjskich przyjeżdża chętnie angielska arystokracja z królową matką na czele, która wypoczywała tu w ubiegłych latach.
W Chatel jeździ się zarówno po francuskiej jak i szwajcarskiej stronie na jeden karnet. Można oczywiście przejechać na nartach do 12 miejscowości należących do obszaru Portes du Soleil, jednak za znacznie niższą cenę nawet bardzo dobry narciarz najeździ się w samym Chatel, gdzie do dyspozycji ma ponad 80 km tras o różnym stopniu trudności, ze specjalnym stokiem do jazdy po muldach i halfpipem dla snowboardowców włącznie.
To bowiem, że Chatel upodobała sobie angielska arystokracja nie oznacza wcale, że ceny są tu na królewską kieszeń. Przeciwnie - w porównaniu do Meribel w Trzech Dolinach, jednej z droższych miejscowości narciarskich we Francji, ceny są tu znacznie niższe. Warto wybrać się na nartach z Chatel do Les Gets położonego na przeciwległym końcu Bram Słońca. W miasteczku, gdzie ze stoków widać Mount Blanc, warto odpiąć narty i odwiedzić jedyne w Europie muzeum katarynek.