Ostatnio wiele się mówi o kryzysie męskości, o sile kobiet. Nie chodzi chyba jednak ani i siłę, a ni o słabość. Chodzi o wzajemny szacunek.
W naszych czasach, w naszej kulturze bywa, że dojrzałe kobiety są spychane na margines, stają się niewidzialne dla świata, przezroczyste. W projekcie The Inner Power chodzi o nadanie znaczenia ich życiu, o pokazanie, że zmaganie się z przemijaniem jest możliwe.
W tej książce mówi się o życiowej mądrości kobiet. I nie chodzi tu tylko o pochwałę dojrzałości, o jej docenienie. Chodzi o uświadomienie kobietom perspektywy dojrzałości jako potencjału, a nie jako obciążenia.
Dzięki wykorzystaniu wiedzy psychologów – teoretyków i praktyków – autorka, psycholożka, a zarazem projektantka mody, Dorota Goldpoint udowadnia, że dojrzałość ma swoją cenę, ale i wartość. Wartość, która nie podlega sezonowym przecenom. Jest stała, a z czasem wręcz zwyżkuje. Czas zatem z niej korzystać!
Ambasadorki projektu to: Jolanta Fraszyńska, Katarzyna Grochola, Anna Korcz, Joanna Kurowska, Agata Młynarska, Irena Santor, Grażyna Szapołowska, Alicja Węgorzewska i Katarzyna Żak.
Wydawnictwo Burda Media Polska
Książkę znajdziecie TUTAJ
Fragment książki:
Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się nad tym, czym jest dla ciebie kobiecość? Jaką kobietą jesteś? Co jest twoją siłą, z czego czerpiesz moc? Czy jesteś ciekawa siebie, chcesz siebie odkrywać i poznawać? Wszystkie ambasadorki The Inner Power, gdy zapytałam je, co jest ich siłą, zgodnie odpowiedziały, każda innymi słowami, że ich siłą są akceptacja i pewność siebie.
Freud mówił, że miłość samego siebie jest konieczna, aby pokochać drugą osobę. Pewność siebie jest, moim zdaniem, podstawą osiągania sukcesów w życiu. To, jak siebie widzimy, czyli nasza samoocena, buduje poczucie własnej wartości. Zdrowa miłość do siebie pozwala nam na sprawianie sobie przyjemności, na dbanie o siebie, o swoje zdrowie, o kondycję fizyczną i psychiczną. Czujemy się komfortowo, robiąc rzeczy, które dodają wartości i piękna naszemu życiu.
Grażyna Szapołowska, ambasadorka projektu The Inner Power, tak mówi o pewności siebie: Czy w życiu można być pewnym czegokolwiek? Nieraz byłam zaskakiwana przez wydarzenia, których nigdy bym się nie spodziewała. Dotyczy to życia zarówno prywatnego, jak i zawodowego.
Pewność kobieca to głównie intuicja. To umiejętność dostrzegania urody świata we wszystkich jej postaciach. W życiu rodzinnym i zawodowym. W swojej dojrzałości odkrywam więcej barw, przestrzeni, radości i smutków.
Z wiekiem poczucie pewności daje mi coraz większa umiejętność kreowania świata artystycznego. Dotyczy to reżyserii oper, pisania książek i występów na scenach teatralnych czy filmowych, a także koncertów.
Mój bagaż doświadczeń, obfitujący w podróże, dodaje kolorytu moim wspomnieniom.
Pewność to przyjaźń, na którą pracuję całe życie. Przyjaźń z rodziną i ludźmi, w których, pomimo niekiedy braku jakiejkolwiek empatii, staram się dostrzec ich bezradność wobec otaczającego nas świata.
Pewność jest czasem nadzieją, którą karmimy siebie i tych, którzy jej potrzebują.
Dojrzałość kobiety to również odwaga powiedzenia stanowczego „NIE”.
Na pewność siebie ma wpływ ciągła ciekawość świata. Budzi ona we mnie na nowo dziecko i chciałabym je zatrzymać w sobie jak najdłużej.
Gdy sześć lat temu po długiej separacji rozwiodłam się z mężem, ojcem moich synów, poczułam, że chcę robić to, czego zawsze pragnęłam. A od zawsze projektowałam, szkicowałam, malowałam, zwykle do szuflady. Szyłam również ubrania dla siebie, co sprawiało mi ogromną satysfakcję. Nigdy się do tego nie przyznawałam, bo chyba się wstydziłam: przecież wykonywałam ambitny zawód, miałam za sobą 12 lat studiów wyższych. Od zawsze otaczałam się pięknem, uwielbiałam tworzyć przestrzeń. Często projektowałam koleżankom domy, sypialnie, pokoje dzieci. Czułam, że są we mnie duże pokłady kreatywności, której nie wykorzystywałam w swojej pracy.
To był koniec lata w Juracie, byłam w bardzo melancholijnym nastroju, jak zawsze, gdy stamtąd wyjeżdżam. Cały wieczór leżałam na kanapie na moim uroczym tarasie i tęskniłam do marzeń z dzieciństwa. A zawsze marzyłam o tworzeniu pięknych estradowych ubrań dla gwiazd. Zwiewne materiały, kamienie, cekiny. Te obrazy nie dawały mi spokoju, pragnęłam czegoś, co mnie wypełni, co przyniesie satysfakcję i szczęście.
Następnego dnia moja dobra znajoma powiedziała mi zupełnie bez okazji: „Wiesz, Dorota, szyjesz takie piękne sukienki, co roku wszystkie się nimi zachwycamy. Może zacznij to robić na większą skalę…”.
Jej słowa były dla mnie zaskoczeniem, bardzo potrzebnym w tamtym momencie. To pragnienie było we mnie tak silne, że potrzebowałam tylko małego impulsu z zewnątrz – Lucyna mi go dała, za co jestem jej bardzo wdzięczna. W ciągu kilku tygodni stworzyłam koncepcję firmy, kupiłam dwie maszyny, zatrudniłam dwie krawcowe i dwa miesiące później powstała pierwsza kolekcja.
Tekst pochodzi z książki Doroty Goldpoint „Serce nie ma zmarszczek. The Inner Power”, Burda Książki, 2019