Zakochani często przyjeżdżają wspólnie na Runmageddon, by razem przeżyć tę emocjonującą, sportową przygodę. Przeszkody, jakie stoją na ich drodze pozwalają im się lepiej poznać i wzmocnić łączącą ich więź. Ewelina i Michał podjęli wyzwanie z Runmageddon już podczas pierwszego wydarzenia w 2014 roku. - Runmageddon, to słowo w naszym życiu znaczy bardzo wiele, ponieważ diametralnie je zmieniło. Jesteśmy z nim od samego początku czyli od 13 kwietnia 2014 roku. Tego dnia zetknęliśmy się z nową rzeczywistością, która pokierowała nasze życie na zupełnie nowe, lepsze i ciekawsze tory. - mówi Ewelina i dodaje: - Po pierwszym przebiegniętym Runmageddonie poczuliśmy, że stać nas na więcej, że możemy pokonać go lepiej. Podjęliśmy wspólną decyzję, że razem będziemy przygotowywać się do kolejnych startów. Podjęliśmy to wyzwanie i wspólnie je realizowaliśmy. Podczas Runmageddonów poznaliśmy mnóstwo fantastycznych ludzi, którzy są w naszym życiu na co dzień. Zyskaliśmy tam ważnych dla nas przyjaciół. Każdy bieg, w którym braliśmy udział był dla nas wyjątkowy i inny niż poprzedni. Czasami biegliśmy razem, a niekiedy Michał sam go pokonywał. Ja wtedy robiłam zdjęcia lub z całych sił kibicowałam. Pokochaliśmy ten sport, a jednocześnie sprawdziliśmy siebie w różnych, niekiedy zabawnych czy też wymagających warunkach. Nasza miłość ewoluowała. Podjęliśmy decyzję o ślubie. Rozpoczęliśmy do niego przygotowania. Dzięki uprzejmości prezesa Jaro Bienieckiego pojechaliśmy do ślubu, pięknie obrandowanym samochodem Runmageddonu, z tablicą rejestracyjną o zaczepnym haśle: „WHY NOT?”. Nasza przygoda z Runmageddon zaczęła się bardzo niepozornie, ale rozwinęła się w niesamowitym wymiarze i tempie. Trwa nadal i nie mamy zamiaru jej kończyć. Byliśmy pierwszą parą, którą Runmageddon oficjalnie zawiózł do ślubu. Jest nam z tego powodu bardzo przyjemnie i jesteśmy dumni że udało się nam połączyć ten wyjątkowy dzień z naszą pasją do błotno-przeszkodowego biegania. - opowiada Ewelina. Runmageddon łączy ludzi w pary, w grupy przyjaciół czy dobrych znajomych. Startujących po raz pierwszy zaskakuje jego szczególny klimat bliskości, pomaganie sobie nawzajem i życzliwość, jaką tam spotykają. Czasami na trasie dzieją się rzeczy, o których biorący udział nawet by wcześniej nie pomyśleli. Tak opowiada o swojej historii Patrycja, która swoją miłość spotkała właśnie na trasie Runmageddonu. - Po raz pierwszy spotkaliśmy się podczas Runmageddonu na zabrzańskiej hałdzie w kwietniu 2016 roku. Ja cała umazana w błocie przebiegłam przed obiektywem aparatu fotografa, który zrobił mi zdjęcie. Było to zaledwie kilka sekund, które poźniej okazały się najważniejszymi sekundami w naszym życiu. Wymieniliśmy kilka spojrzeń, uśmiechów i tyle, ale co najważniejsze zapamiętaliśmy to oboje. Drugi raz zobaczyliśmy się dopiero po roku. Na trasie w Myślenicach historia się powtórzyła. Tym razem, już nie była to hałda, a piękny bukowy las. Biegłam w drodze na górę Chełm, potwornie zmęczona. Z daleka widziałam postać fotografa. Nie poznałam go od razu. Jednak intuicyjnie uśmiechnęłam się do niego, a on zrobił mi zdjęcie. Popatrzył na mnie i powiedział "Przecież to Ty! Rok temu zrobiłem Ci zdjęcie na hałdzie. Mam je w telefonie od roku!". Zaimponowało mi to, chociaż nie do końca w to uwierzyłam. Jednak czar drugiego spotkania spowodował, że odnaleźliśmy się na Fanpage’u Runmageddonu i od tego momentu zaczęła się na dobre już nasza historia - opowiada Patrycja i dodaje: - On naprawdę miał moje zdjęcie w telefonie od kwietnia poprzedniego roku!. Miłość Patrycji i Igora trwa do dnia dzisiejszego. On biega z aparatem za uczestnikami, a ona startuje nałogowo w Runmageddonach, bo po prostu lubi ten sport. W kwietniu tego roku postanowili stanąć na starcie ekstremalnego biegu razem i wspólnie go pokonać.
Każdy wydarzenie Runmageddonu pisze swoją historię. Ludzie pokonując go zmieniają się, stają się bardziej odważni. Mierząc się z przeszkodami, wspinając się na wysokie ścianki czy skacząc na czterometrowej linie przekraczają swoje granice i odrzucają bariery, jakie tkwią w ich umysłach. Patrzą odważniej w przyszłość. Stają się też bardziej otwarci, nawet na dotąd nieznanych osób, pomagają sobie nawzajem i razem celebrują pokonanie ekstremalnego biegu. Uczestnicy, to co dzieje się z nimi na skutek startu, określają mianem „Efektu Runmageddonu”, który jak widać nie tylko może zmienić człowieka, ale także potrafi poprowadzić dwie szukające się połówki w jedną stronę.
infowire.pl