W 2021 roku minęło równe sześćdziesiąt lat od kradzieży namalowanego przez Goyę „Portretu księcia Wellingtona”. To był pierwszy - i póki co ostatni - przypadek tak zuchwałej kradzieży z londyńskiej Galerii Narodowej.
Już 27 maja b.r. do polskich kin trafi film „Książę”, który opowiada o kulisach tej sprawy. W rolach głównych znakomity duet: Jim Broadbent i Helen Mirren.
Kradzież dzieł sztuki to biznes na międzynarodową skalę. Szacuje się, że może ona wynosić od 1,5 do nawet 6 miliardów rocznie. Oto pięć najbardziej spektakularnych kradzieży dzieł sztuki. Zacznijmy od naszej, filmowej.
„Portret księcia Wellingtona”, 21 sierpnia 1961 roku, metoda: przez okno w toalecie; oskarżony: Kempton Bumpton, taksówkarz. Wyrok: uniewinniony. Dzieło zostało zwrócone. Szczegóły i okoliczności do obejrzenia w kinach.
Tego samego dnia, 21 sierpnia, tylko 50 lat wcześniej z francuskiego Luwru skradziono słynną „Monę Lisę” Leonarda da Vinci. Oskarżony Vincenzo Peruggia, był malarzem pokojowym, zatrudnionym w paryskim muzeum. Wyrok: rok i 15 dni więzienia. Dzieło zostało przechwycone przez policję podczas próby sprzedaży do jednej z włoskich galerii dzieł sztuki.
Trzynaście obrazów, w tym prace Vermera, Rembrandta czy Maneta skradziono 18 marca 1990 roku z jednego z muzeów w Bostonie. Złodziejami okazali się fałszywi policjanci, rzekomo sprawdzający zgłoszenie zakłócania porządku. Wartość skradzionych dzieł szacuje się obecnie na pół miliarda dolarów i do dziś żadnego z nich nie odnaleziono.
Słynny „Krzyk” Muncha ma 4 wersje, z czego dwie z nich zostały skradzione. Pierwszej kradzieży dokonano 12 lutego 1994 roku w Oslo. Władze norweskiej stolicy ślepo wierząc w uczciwość obywateli nie zabezpieczyły należycie swoich dóbr kulturowych. Złodzieje weszli do Galerii Narodowej po… drabinie a wychodząc z obrazem zostawili kartkę o treści: „Dziękujemy za słabą ochronę”. I choć później wpadli, udało im się uniknąć kary z powodu błędów procesowych. Inna wersja dzieła norweskiego artysty została skradziona z muzeum jego imienia dekadę później. Złodziei sfotografował przypadkowy przechodzień. Złapano ich ale obraz odnalazł się dopiero po dwóch latach.
Polska. 19 września 2000 r. Kradzież „Plaży w Pourville” Claude’a Moneta z Muzeum Narodowego w Poznaniu. Robert Z. podając się za studenta ASP szkicował dzieła w sali, w której wisiał obraz Moneta. Pod nieobecność pracownicy wyciął z ram oryginał a na jego miejsce podłożył falsyfikat. Pracownicy muzeum zorientowali się po kilku dniach. Złodziej wpadł po 10 latach jako poszukiwany za niepłacenie alimentów byłej żonie.